Co robiłeś we Francji?

Słuchałem słowika.

Prałem ciuchy

Suszyłem ciuchy.

Robiłem zdjęcia aparatem, którego nie używałem od pięciu lat. 

Delektowałem się byciem tam.

Robiłem samotne wycieczki.

Miałem samochód, a ja lubię samochody.

Trochę się gubiłem, bo urywał się sygnał GPS i nie wiedziałem, gdzie jestem. I chciałem być jak najprędzej z powrotem.

Nie dogadywałem się. 

Byłem z Wami i to było dla mnie najważniejsze.

Jadłem bagietki, które przynosiłaś mi z poczty. 

I piłem wino.

Syciłem się tym czasem z Wami.

Piłem kawę na poczcie.

Naprawiałem spłuczkę w domu z XIX wieku.

Mieszkałem z Wami w jednym pokoju. 

Mieliłem owies w blenderze.

Piekłem warzywa w oliwie dla Was.

Odwiedzałem z Tobą architektów.

Kochałem się z Tobą. 

Wygrzewałem się w słońcu, kiedy było. 

Jeździłem samochodem bez ubezpieczenia.

Pompowałem koła.

Jeździliśmy na rowerach. 

Wiozłem dziecko na rowerze. 

Kąpałem się z Tobą pierwszej nocy. 

Opiekowałem się dzieckiem, gdy miałaś próbę. 

Czytałem dziecku książkę i robiłem zdjęcia, jak skacze na łóżku, na statywie, który kupiłem za jeden euro.

Codziennie spałem obok ciebie.

Rysowałem w Twoim zeszycie. 

Dyskutowałem.

Konwersowałem po angielsku.

Starałem się Ciebie wspierać, byś powracała do spokoju. 

Opowiadałem Ci o rodzicach, o domu lub raczej o braku tego. 

Wychodziłem z nieporozumień. 

Dochodziłem do porozumienia.

Widziałem Cię - że jesteś zdenerwowana. 

Patrzyłem w twarz Twojemu wkurwowi. 

Widziałem Twoje uniesienia. 

Nie rozumiałem nic z tego, co się z Tobą dzieje. 

Jeden raz było tak, że nie rozumiałem tego w ogóle, gdy siedziałaś przy pianinie.

Pomyślałem o Tobie: wariatka.

Cały czas o Tobie myślałem.

Zajmowałem się sobą.

Czytałem książkę. 

Broniłem się. 

Rozmawiałem, by nas wyprowadzić stąd.

Prawie w ogóle nie używałem komunikatorów z innymi.

Siedziałem przy balkoniku.

Rozkoszowałem się. 

Szczególne PODZIĘKOWANIA kieruję w stronę mojego miasta - Bydgoszczy, z którego wyruszyłam do Sainte Valiere, gdzie spotkałam kolejne osoby, którym dziękuję:

Eloise Caleo

Sophie

Anicia Kohler

Matthias Kohler

Les Vignettistes

Emilie Voss

Jan Voss

Gaëlle

Linda

Denise

et tous les beaux personnes de SV.

Danka Milewska, 36 razy, performance / scenariusz, 2019

 


36 pytań, by się zakochać dra Arthura Arona to kwestionariusz i działanie stopniowe zmniejszające dystans między dwiema osobami, biorącymi w nim udział. Efekt zbliżenia pociąga za sobą poczucie zakochania.


Powtarzam 36 razy jedno pytanie: co robiłeś we Francji?

I powtarzam to, pytając: co robiłaś we Francji?

Dwie osoby siedzą naprzeciwko siebie, twarzą w twarz, oczy w oczy, ciało w ciało i pytają, i odpowiadają.

Na okładce książki Eloise Caleo znajduje się ilustracja jej autorstwa prezentująca miech kominkowy pochodzący z domu Cayli, aktualnej rezydencji artystycznej. Miech to przyrząd do tłoczenia powietrza np. w piecu lub instrumentach. Na pierwszy rzut oka przez tę subtelność akwareli moje oko pomija istotne detale wskazujące na ruch wykonywany z pomocą tego przedmiotu i widzi w nim przedmiot z prywatnej świątyni kobiecej lub przynajmniej artefakt z dzikiego imaginarium dziewczyństwa. Miech wykonany ręcznie służy do rozpalania ognia w kominku. Miech do rozniecania ognia ręcznie wprawiany w ruch doprowadza powietrze do ogniska.

W międzyczasie zaczytujesz się Śmiechem Meduzy.

I rozniecasz swój ogień jak starowina, która wie, że ma ten ogień w sobie i może się dzielić tą mocą, z kim i kiedy zechce. Bo ona wie swoim ciałem. Wszystko, co wie, to również widzi. Bo ma swoje ciało za równie mądrą istotę, jak ona sama, za przyjaciółkę, za wiedźmę, za sojuszniczkę. Co więcej, to historia miłosna. Ona się kocha. Zakochana w sobie każdego dnia tworzy nowa historię swojego ciała, każdego dnia kocha się z każdą chwilą. Wie, jak to robić.

Była wszystkimi miejscami, w których żyła więcej niż trzy dni. Wszystkie te miejsca ma w sobie i rodzi nimi kolejne dni.  

Powstaje nowa historia ciała, w której moje ciało jest tym, kogo szukałam w innych ludziach: siostrzana lub bratnia dusza, the sage, the ally.

Staje się Sainte Valiere tak jak przez lata temu byłam Paryżem, Brukselą, Arnhem, s'Hertogenbosch, Cornwall, Finland, czy Poznań.

Ścieżki nerwowe są znane i wydeptane jak z domu na pocztę lub do kurnika.

Przyjeżdżam i słyszę, że to mama Francja, królowa, wi(e)dząca ciałem. Wyłączam pierwszeństwo wzroku i prowadzę ciałem. 

Wyprawa somatyczna na wieś południowej Francji, niespełna 40 km od Zatoki Lwiej (Golfe du Lion), odbywała się pod moją skórą, w moim systemie nerwowym, w mięśniach, i czasem w stanie nawykowej amnezji. (…) Nawykowy stan zapomnienia (SMA sensory-motor-amnezja) jest to utrata pamięci jak niektóre mięśnie i grupy mięśniowe są odczuwane i jak je kontrolować. Ponieważ zjawisko to występuje w centralnym układzie nerwowym, nie jesteśmy go świadomi. Obraz nas samych, tego, co możemy doświadczyć i co możemy zrobić jest głęboko niszczony przez nawykowy stan zapomnienia. Ale on nie ma nic wspólnego ze starością.

 

Mój system nerwowy notował nowe odczucia wraz z nowym ruchem mojego ciała, a właściwie przypominał sobie to, co w nim doskonale zapisane – poczucie i stan równowagi, nasze prawo od narodzin do tańca, bez wysiłku, w swoim tempie, z uważnością i przyjemnością, a nawet błogością.

Codzienna rutyna i dzikie tempo by zdążyć z nie wiadomo czym wprawiały moje ciało w te same nawykowe ruchy, w stan nawykowej amnezji i tym samym skurcz mięśni i mentalności. Codzienna czynność stwarzania czasu dla siebie otwiera mi przestrzeń dla nowego ruchu w ciele. Dla przywrócenia połączenia między danymi neuronami, a może i do wytworzenia całkiem nowego. Codzienna rutyna i rytuał czasu dla siebie to zwyczajna nauka, proces uczenia się swojego żyjącego ciała. Codzienna praca na stanowisku nazywanym oficjalnie i na wizytówce kurator wystaw w biurze wystaw artystycznych inspiruje moja praktykę artystyczną do rozwijania idei ćwiczeń z dziewczyństwa (Supermoce – ćwiczenia z dziewczyństwa) i poszerzenia ich o ćwiczenia somatyczne. Dwa koce do jogi będące elementami inwentarza biurowego to istotne narzędzia do ucieleśniania mojej praktyki także w ciągu roboczogodzin w bwa / w ciągu dnia pracy w galerii. To pozwala mi na bieżąco kontaktować się z moim systemem nerwowym i mikronapięciami mięśniowymi, i powracać do siebie, odświeżać się, regenerować, otulać od wewnątrz i dawać swoim mięśniom nowy zakres, nowy wzór, a ciału szerszą inteligencję.

Co robiłaś we Francji?

gotowałam dla siebie śniadanie

przyjmowałam kawę o poranku od współlokatora, który odchodził od stołu i przy stole zasiadałam ja

podawał mi ją, gdy siedziałam już przy stole, a on krzątał się jeszcze z dzieckiem na ręku, sprzątając po śniadaniu swojej rodziny

próbowałam przejść od trybu przeżyć do trybu tworzyć

wchodziłam na znane mi ścieżki systemu nerwowego bez znajomości funkcjonowania samego systemu

wygospodarowywałam czas i miejsce dla siebie

dotykałam pianino i nie pozwalałam się dotykac, gdy na nim grałam

pisałam w bawialni

chodziłam do bawialni jak do pracowni

składałam myśli w różnych językach

stawałam się Sainte Valiere po paru dnaich

słuchałam o lękach mężczyzny

milczałam

aktywowałam się wycieczkami, chodząc przez pola i patrząc na góry, czy spotykając kaczkę, słuchając słowika

otwierałam drzwi i okna

leżałam w ogrodzie w dzień

nocą siedziałam w bawialni 

patrzyłam na góry będąc w bibliotece 

leżałam przed wrotami merostwa

świętowałam pamięć Francji

czytałam książkę o głosie, o sercu głosu

pytałam, jak się czyta książkę o somie

nauczyłam się piosenki

śpiewałam piosenkę Drawn to you nad jeziorem i w polu oraz w uliczkach Sainte Valiere

pisałam liściki z inną artystką mamą

zażywałam homeopatię

badałam moje nowe/stare mikroruchy w drodze na pocztę i do pani mer

przestałam szukać sposobów na życie

uczyłam się od innej artystki mamy, że robienie zakupów może być zabawą

gotowałam i piekłam warzywa

rysowałam z dzieckiem

siedziałam na chodnikach i przed jaskiniami

leżałam na kamieniach i w dawnym korycie rzeki

patrzyłam na dom jaskółki niebieskiej, która żyje tylko na tej wysokości (w Minerwie) ze względu na jakość powietrza

 

Zawsze fascynowała mnie dyscyplina, mistrzostwo, ale w wymiarze regularności, rutyny, rytuału, mokrości potu, cykli upadania i podnoszenia się, odświeżania mięśni i połączeń nerwowych. I dopiero teraz widzę, że fascynowała mnie więc przyjemność, błogość, bliskość sobie, skupienie na własnych kościach i mięśniach i ciele ku radości przodków, codzienna luźność i powolność, bezwysiłkowość, uważność.

I od kiedy jestem swoją własną kaskaderką i asystentką, odgrywam codzienne kaskady/role (ewolucje kuchenne, upadki życiowe ewolucje) z coraz większą radością i na poszerzającym luzie. Prawie jak śpiewaczki w sukniach operowych, wykonujące role spodenkowe. Jak Buster Keaton, który miałby odwagę poruszyć kącikami ust, żeby wytworzyć na swojej twarzy uśmiech, czyli taki układ mięśni, który wpływa na system nerwowy relaksująco i odświeżająco.

 

 

She called me a dancer once. 

And the whole village wants me to dance for them. 

So I say, oui, my body is dancing through your fields, roads and lands. In the mountains, at the lake, at the post office & à la salle des fêtes.


Pisać o domach, które kiedyś nie były domami. 

Dawna winiarnia.

Dawne fotoatelier. 

Architektura -

Sztuka -

Pisanie - 

Dom - 

Pomysł na grupowy performance DRAWN TO YOU z chórem kobiet. 

Każda z osób śpiewa swoim głosem DRAWN TO YOU.

Czytam Śmiech Meduzy:

Śpiew, który kiedyś był w nas... przenika nas niezauważalnie (...) pierwotna muzyka, jaką jest zew miłości, który każda kobieta utrzymuje przy życiu. 

Uprzywilejowany stosunek do głosu - nie broni się przed ciśnieniem uczuć. 

 

Chęć pisania to chęć brzucha, chęć rodzenia.

 

Tekst to rytm mojego śmiechu.

W Sainte Valiere można przywrócić EASEFUL MOVEMENT. 

Sesja restore easeful movement in restoried landscape. 

Odświeżyć połączenia naszych ciał i miejsc, w których mieszkamy i które kochamy. 

Miech (bellows) i brzuch (belly) to w języku angielskim wyrazy pokrewne. Wykonany ręcznie miech służy do rozniecania ognia w kominku. Ręcznie wprawiony w ruch doprowadza powietrze do ogniska. Ten dom wymaga tyle ciepła. I dostaje tyle. 

Mój brzuch daje ciepło. 

Kładziesz dłonie u dołu żeber. Wyczuwasz ich obwód. Tego miejsca trzyma sie przepona. Obniża się na wdechu, podczas gdy żebra się poszerzają. I uwalnia na wydechu. Poczuj, jak ona się porusza wewnatrz ciebie, jak meduza przemierzająca ocean. 

I pamiętaj, nie ma mięśnia wydechu.

 

/fragment ćwiczeń somatycznych wg Andrei Olsen, tłum. Danuta Milewska/

Wyrównanie.

Wertykalność to jest ruchoma oś, która może się przemieszczać w nas na boki, w przód i w tył lub spiralnie. Zdrowy kręgosłup pozwala ekplorować także horyzontalność. Linie to jak bycie w zgodzie. Jak zbliżanie. Wyrównuję się sama w sobie. Mój sznureczek kręgosłupa naciąga się w obecności wyprostowanych mostków. Pranie ciuchów upaćkanych twoją kawą zbożową, wspólne układanie kamyków jeden na drugim przy wejściach do jaskiń-tunelów, patrzenie sobie w oczy to wszystko jet wyrównaniem, osiowaniem, bo my jesteśmy z natury taką linią w relacji. 

Stoję na schodach i śpiewam w chórze lokalnym kobiet, na wewnętrznych schodach domu. Patrzę na architekta, który stoi w tym samym domu i na tej samej podłodze. W tej komunikacji stoję na tej samej podłodze, co on.  Oddycham wszystkimi moimi komórkami. Daję się dotykać tym dźwiękom. 

Przymierzam system nerwowy południowej Francji w miejscowości zamieszkiwanej przez 300-400 osób. Jak tancerka, dla której ktoś napisał choreografię.

Robię shake, spaceruję, poruszam się w XIX-wiecznej budowli jak w ogromnej sukni uszytej na miarę czasów.

I biorę odpowiedzialność za swój stres, nie za czyjeś energie.

Odświeżam swój system z każdym spacerem lub zejściem czy wejściem po schodach. I z każdym zmywaniem naczyń ręcznie, a nie w zmywarce.

Przybywam tu jako topograficzna mapa. Każdy punkt tej mapy jaśnieje wraz z tym, jak moje ciało jaśnieje od przybywania w to miejsce. Słabe granice powodują zalewanie tych części mnie, które zbyt nakładają się na zastane zlewiska. 

Dopiero kiedy leżę w dawnym korycie rzeki, na kamieniach dogładzonych przez moszczenie sobie tymczasowego siedliska, doczuwam, jak uprawiam moją zdolność do odpowiadania na rzeczywistość. Dopiero wtedy doczuwam, jak to jest oddać się miłości świata i jak to jest kochać Sainte Valiere, życ tutaj z wizją tworzenia codziennie piękna dookoła siebie. 

Obracam całe moje ciało zawarte w balonie skóry i przelewam wszystkie jego fluidy. Przelewam się jak roślina pod wodą. Moje kolano staje się błogie, moje oczy delikatnieją, moja twarz przemienia się w miekkość. Moje wargi wibrują spiralami oddechu, a gdy piszę, to szyja z głową porusza się jak podwodny kwiat. 

 

 

  1. Nieudany portret mamy 1
  2. Nieudany portret mamy 2
  3. Trzy nieudane portrety mamy - jej ust, od których zaczyna być portretowana.

Skarby w górach, które są ducha. 

 

Mapa Francji. 

Nasz dom to koło z kropką. Skarby ducha na wyspie w górach. Skarby na wyspie ducha w górach.